Lekkoatleta śpi z zegarkiem do tętna

Kilkanaście dni temu 23-letni Jędrzej Hasiura, mieszkaniec Starowej Góry zdobył w biegu na 3000 metrów z przeszkodami - brązowy medal na Mistrzostwach Polski w Lekkoatletyce w Lublinie. Pod koniec sierpnia weźmie udział w Mistrzostwach Polski Seniorów open w Radomiu. Zajęcie któregoś z miejsc na podium powinno otworzyć mu drogę do kadry narodowej.
Jaka była droga do lekkoatletyki?

Jako dziecko rozpoczynające edukację w podstawówce, bardzo mnie pasjonował tenis ziemny. W Zakopanem organizowano wówczas „Wakacje z tenisem”.  Prowadził je trener Bartłomiej Ptak. Moja starsza siostra cioteczna Hania już miała wcześniej kontakt z ta dyscypliną. Na korcie podawałem  jej piłki. Zajęcie mało ekscytujące, ale ja na to nie zwracałem uwagi. Najważniejsze, że wkrótce miałem sposobność poćwiczyć uderzenia.

Byłem konsekwentny. Trenowałem później na kortach ŁKS w rejonie dzisiejszej Atlas-Areny. Przygoda z tenisem trwała 8 lat. To drogi sport.  Za tydzień intensywnych treningów w hali z trenerem trzeba było zapłacić 2 tysiące złotych (na zawodnika).   

Któregoś dnia na wycieczce rowerowej z tatą zatrzymaliśmy się przed Rudzkim Klubem Sportowym. Ojciec niespodziewanie zagadnął mnie: - Zobaczymy, co mogą zaproponować w hali. Weszlismy do środka. Tata rozpoznał w trenerce Katarzynie swoją nauczycielkę wuefu z czasów szkolnych. Podczas rozmowy z nią przyznałem, że uwielbiam biegać i skakać wzwyż. Dostałem zaproszenie na trening testowy.

Jak poszło?

Wyśmienicie! Po rozgrzewce były stumetrowe dystanse, później sprawdzian na 1000 metrów w czasie co najmniej 3 minuty 30 sekund. Tymczasem, wystarczyły mi 2 minuty 10 sekund. W tym okresie wciąż ochoczo poprawiałem kondycję. W czasie wakacji biegałem po 6-8 kilometrów bez planu treningowego.  Startowałem w biegach ulicznych na 10 kilometrów i osiągnąłem czas 43,5 minuty. Spróbowałem też półmaratonu tam, gdzie teraz zbudowali Trasę Górna. W RKS zacząłem od 5 treningów tygodniowo, z czasem doszedłem do 7  i zacząłem wynikami doganiać innych zawodników. Ukoronowaniem tego wysiłku było 5. miejsce w biegu na 800 metrów po przyjęciu bardzo agresywnej taktyki. Ten sukces odniosłem na Mistrzostwach Polski Juniorów w Suwałkach w 2016 roku.

Daje się pogodzić studia z nadzwyczajnym wysiłkiem sportowym?

W tym roku postawiłem na sukces w sporcie, a to pociąga duże wydatki na fizjoterapeutów, na psychologa sportowego, na zakup biezni lekkoatletycznej w domu. Nic nie przychodzi łatwo, ale powiem krótko: jest we mnie energia. Jestem po III roku studiów informatycznych. Przede mna praca inżynierska.  Teraz w czasie wakacji odbywam 3-miesięczny staż w firmie TomTom w Łodzi. Dołączyłem do zespołu, pracującego przy mapach nawigacyjnych. Muszę pracować przynajmniej 4 godziny dziennie. Menedżer decyduje o tym, ile potrzeba czasu do spełnienia oczekiwań.

Czy droga do brązowego medalu w Lublinie doprowadziła do sięgnięcia do granic wydolności organizmu?

Tak się składa, że w miejscu odbywania stażu powstawały jeszcze niedawno zegarki do biegania. To urządzenia nieodzowne dla lekkoatlety: z GPS, pomiarem przebytej odległości, prędkości i tętna. Teraz używam zegarka innej firmy, ale funkcje są takie same. Trener otrzymuje informacje o możliwościach mojego organizmu i na tej podstawie buduje plan treningu, rozpisywany na następne tygodnie. Śpię z zegarkiem. Gdy rano wstaję, mam tętno spoczynkowe w granicach 39 uderzeń na minutę, podczas spokojnego biegu wzrasta ono do 120 uderzeń na minutę, a podczas maksymalnego wysiłku tętno osiaga wartość od 168 do 174 uderzeń.  O szybszym biegu mówimy wówczas, gdy przebycie 1000 metrów zajmuje około 3 minut 40 sekund.

Jaki czas był potrzebny do wywalczenia brązowego medalu w Lublinie?

Pokonałem 3000 metrów z przeszkodami w czasie 9 minut 10,73 sekund. O zwycięstwie zdecydowały setne części sekundy i przyjęta taktyka: atak 200 metrów przed metą, przed ostatnim rowem z wodą i przed ostatnią przeszkodą drewnianą. Wyprzedziło mnie dwóch zawodników, ale trzeciego udało mi się wyprzedzić. 
 
Często wpada się do tego rowu z wodą?

Sucha stopą trudno byłoby ukończyć bieg z 35 przeszkodami. Głębsza woda czeka na początku rowu, zaraz za belką. Jeśli tu się wpadnie, traci się niepotrzebnie energię.

Rozmawiał: Włodzimierz Kupisz
Fot. archiwum prywatne zawodnika
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
=
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
=