Ze wspomnień motorniczego linii 42

Włodzimierz  Kaczmarek, starszy inspektor ds. mienia komunalnego w Urzędzie Miejskim w Rzgowie poinformował, że projektowane muzeum linii podmiejskiej 42 oraz dziejów gminy Rzgów wzbogaci się o kolejne eksponaty. Ich przekazanie zadeklarował były motorniczy 42 – rzgowianin Andrzej Michałek.


42 - podmiejska linia  wypoczynkowa
Emerytowany pracownik MPK Andrzej Michałek ma 62 lata. W Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym w Łodzi przepracował 38 lat i 4 miesiące. Z zawodu był frezerem, a tramwajarzem został zaraz po wyjściu z wojska.

- Podmiejska 42 to była najlepsza linia – wypoczynkowa - twierdzi pan Andrzej. – Kiedy skręcało się z ul. Pabianickiej w ul. Rudzką – wokół spokój, cisza, samochodów jak na lekarstwo. Gorzej w samym Rzgowie. Jednak najgorzej mieli mieszkańcy domów przy samej trasie tramwaju. Wagony mijały parapety okienne w odległości pół metra.  Ciężko było zasnąć, bo przejeżdżający tramwaj bardzo hałasował. A przecież wielu rzgowian w tamtym czasie pracowało w Łodzi. O czwartej rano trzeba było wstawać.

Tramwaje jeździły niemiłosiernie nabite pasażerami pomimo tego, że częstotliwość 42 wynosiła 12 minut, a dopiero u schyłku istnienia linii spadła najpierw do 20 minut, a na końcu do 48 minut. Gdy zaczynał pracę na linii, obsługiwało ją osiem tramwajów, a na koniec zaledwie trzy.

Zbite szyby, odkręcone tablice
Między Rzgowem a Łodzią podczas codziennych dojazdów do pracy, do szkół, do lekarzy i urzędów rodziło się wiele miłości. Andrzej Michałek poznał 40 lat temu swoją przyszłą żonę Danutę w Łodzi, ale nie było to w okolicznościach zawodowych. Pani Danuta zmobilizowała go do pracy w MPK. Ponieważ pojawiły się dzieci Robert i Monika, potrzeby były coraz większe. Brał więc po dwie zmiany – wyjeżdżał o godzinie 3.04 rano, a wracał po 17.  Żona z dziećmi przychodziła z jedzeniem w słoikach na krańcówkę na ul. Tuszyńskiej, gdzie teraz zatrzymuje się autobus 58 B.

To była wypoczynkowa trasa, ale zdarzały się nieprzyjemne wyjątki.  Raz wandale potłukli szyby na mijance przed Rzgowem, innym razem pobili wszystkie lampy w drugim wagonie, a wykręcanie bezpieczników, kradzież tablic bocznych, a także  z numerami z tyłu to był bez mała chleb powszedni. Wtedy nie było radiotelefonów w kabinie motorniczego.  W dzień jeszcze nie było tak źle – jechało się złożyć zawiadomienie na posterunek milicji. Po zmierzchu trzeba było prosić mieszkańców albo sklepowe, żeby pozwoliły skorzystać z telefonu.

Ze Rzgowem było związanych kilku pracowników MPK: Jan Juśkiewicz, Sławomir Kazimierczak (pracuje jeszcze), śp. Władysław Kaśnicki, ś.p. Jan Pawlikowski oraz niedawno zmarły Ryszard Makiewicz.

Wykolejały się starsze
Przez długi czas Andrzej Michałek korzystał z autobusu służbowego MPK, który zabierał go nad ranem z ul. Rudzkiej róg ul. Nasiennej, a powroty zdarzały się około godziny 1 w nocy! Gdy jednak ruch pasażerski na linii 42 poważnie zmalał, przedsiębiorstwo komunikacyjne zrezygnowało z dowożenia pracowników. W tej sytuacji kupił 10-letniego malucha za równowartość mniej więcej kwartalnego wynagrodzenia. Fiat 126 p spisywał się przez parę lat dobrze, dopóki nie zakopał się w zaspie podczas śnieżnych zim. Rozleciał się na amen w latach 90.

Im tramwaje były młodsze, posiadały już elektronikę i z tego powodu były awaryjne. Starsze były sztywne, jeździły z doczepą bez napędu. Podczas skręcania oraz na zwrotnicach lubiły się wykolejać, czemu sprzyjała śnieżna zima. Linię do Rzgowa obsługiwały przede wszystkim pojazdy na korbę.

Wśród zbiorów pamiątek związanych z MPK pan Andrzej zachował dwuczęściowy mundur, a nawet koszulę w oryginalnym, foliowym opakowaniu fabrycznym. Firma przywiązywała duże znacznie do korporacyjnego stroju.  Za założenie prywatnych spodni groziło niedopuszczenie do pracy, czyli odróbka zmiany – już w przepisowym umundurowaniu. Na upały były przewidziane oczywiście koszule MPK z krótkimi rękawami. Jedynie w sprawie noszenia krawatów, kierownictwo MPK było liberalne.

Motorniczy w MPK zarabiał nieźle: 4 tysiące pensji, a co kwartał premia w wysokości 2 tysięcy, o ile pracownik stawiał się do pracy bez zwolnień lekarskich i nie miał na koncie żadnej nagany. Z wybranych po kolei wszystkich nagród jubileuszowych też zebrało się parę groszy. Choć linia 42 została już zlikwidowana, to m.in. dzięki zatrudnieniu pana Andrzeja w MPK małżonkowie w latach 2000-2005 mogli postawić dom rodzinny. Dziś dzieci się usamodzielniły: Robert jest nauczycielem i mieszka samodzielnie w Pabianicach. W tym mieście założyła rodzinę ich córka Monika.

Włodzimierz Kupisz
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
=
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
=