OSP ludziom na pożytek

Staraniem burmistrza Rzgowa Mateusza Kamińskiego ukazała się długo oczekiwana książka promocyjna o dziejach Ochotniczej Straży Pożarnej na ziemi rzgowskiej. Autorem tej monografii pt. „Florianowi rycerze” jest Ryszard Poradowski, nasz lokalny dziennikarz i autor książek, głównie poświęconych gminie Rzgów. „Florianowi rycerze” ukazali się w nakładzie 600 egzemplarzy.
Podczas różnych wydarzeń w skali gminy Rzgów i powiatu łódzkiego wschodniego, obecność w jednym miejscu ponad 20 wozów gaśniczych i ratownictwa technicznego naszych 11 jednostek OSP robi ogromne wrażenie, tym bardziej że część z nich - ze względu na bardzo nowoczesne wyposażenie i wyszkolenie - należy do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. To oznacza, że nasze załogi w razie konieczności są dysponowane  poza granice gminy Rzgów przez oficerów stanowiska kierowania Państwowej Straży Pożarnej.

Jak coś jest dobre, żeby nie powiedzieć – wzorcowe, zawsze znajdzie się jakiś malkontent, który zadaje pytania, po co w niewielkiej gminie tyle bardzo dobrze wyposażonych jednostek strażackich? Nie trafia do nich główny argument, że przez gminę Rzgów przebiegają główne drogi, że jest u nas skoncentrowany przemysł i handel. Trzeba błyskawicznie ratować ofiary  wypadków drogowych, być przygotowanym – odpukać – na ogień w wielkich budynkach z setkami ludzi w środku. Podział administracyjny jest taki a nie inny – państwowa jednostka PSP z Koluszek ma do nas 37 kilometrów. Wiadomo, że w pierwszym rzucie ratowników znajdą się najpierw nasi druhowie.

Malkontenci nie zdają sobie sprawy z oczywistego faktu, potwierdzonego poprzez dziesięciolecia, że remiza jest elementem kulturotwórczym sołectwa. Uzupełnia świetlice wiejskie, których jest niewiele.  Uzupełnia działalność Kół Gospodyń Wiejskich. Gdyby nie strażnice OSP, wiejskie społecznice nie miałyby gdzie organizować uroczystości dla mikrośrodowisk. Nie byłoby gdzie zorganizować zebrań sołeckich.

W 120-stronicowej książce red. Ryszarda Poradowskiego głównym walorem poznawczym  jest zebranie informacji od mieszkańców i z kronik w remizach, których nie znajdzie się w żadnym archiwum. Autor „Florianowych rycerzy”zadał sobie niemały trud, aby uratować od zapomnienia unikatowe fotografie archiwalne, często z rodzinnych albumów. Kiepskiej jakości technicznej zdjęcia, często uszkodzone wskutek przypadków losowych – odświeżone zaczęły drugie życie na kredowych  kartach książki, która dzięki wysokim walorom edytorskim – może być traktowana jak album.

Włodzimierz Kupisz
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
=
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
=