Zanim junior stanie się strażakiem

Rozmowa z druhem Michałem Krzewińskim z OSP Kalino, 26-letnim szkoleniowcem młodzieży, nagrodzonym w wojewódzkim konkursie:
- Już po raz 8. strażacy z województwa łódzkiego zostali uhonorowani nagrodami w ramach „Wojewódzkiego konkursu na najlepszego strażaka PSP i OSP”, ufundowanymi przez samorząd województwa. Podczas uroczystości w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, otrzymał pan nagrodę w kategorii „Najlepszy Opiekun Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej 2015 r.”.
Kiedy zaczęła się pańska fascynacja pracą strażaków?


W wieku 12 lat wstąpiłem do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej OSP Kalino, ale zainteresowania pojawiły się jeszcze wcześniej. Pamiętam doskonale, kiedy jako 11-letni chłopak byłem świadkiem pożaru warsztatu samochodowego i sprawnej akcji gaśniczej. W drużynie starałem się udzielać w miarę możliwości. Uczestniczyłem w zawodach. Pucowałem z rówieśnikami wóz bojowy. Spełniałem prozaiczne obowiązki w jednostce w myśli hasła: Młodzież czyści, poleruje… Intrygowało mnie, że w strażnicy OSP zawsze coś się dzieje. Naturalną koleją rzeczy, po ukończeniu 18 lat wstąpiłem do zastępu strażaków uprawnionych do uczestnictwa w prawdziwych akcjach.

- Czy w pamięci pozostał chrzest bojowy?

Je
dną z pierwszych akcji, w której brałem udział był pożar stodoły naszego kolegi z OSP w Kalinie, która zapaliła się od uderzenia pioruna. W akcji brało udział około 10 jednostek. Udało się uratować część sprzętu rolniczego. W konstrukcji stodoły pożar spowodował największe straty i musiała zostać odbudowana. Nie dopuściliśmy do rozprzestrzenienia ognia na inne zabudowania. Innego rodzaju akcją, której nigdy nie zapomnę – był wyjazd do wypadku samochodowego. Trzeba było uwięzionych poszkodowanych wyciągnąć z wraku, a ciężko rannej kobiecie udzielić pomocy przedmedycznej. Była przytomna, ale bez logicznego kontaktu. Na szczęście karetka szybko przybyła na miejsce. Drugiej ofierze - mimo prób nie udało się pomóc.

- Z licznych opowieści strażaków wiem, że ratowanie ofiar wypadków wiąże się z trudną do wyobrażenia traumą. Jak pan sobie z tym radzi?

Trzeba zacisnąć zęby i robić swoje. Nie ma miejsca na rozczulanie… Dziś strażacy przechodzą szeroko pojęte szkolenie, przygotowujące m.in. do zniesienia najbardziej traumatycznych przeżyć i do podejmowania, racjonalnych decyzji w wyjątkowo trudnych sytuacjach. Trudno mi nawet przypomnieć sobie wszystkie szkolenia jakie przeszedłem od ratownictwa drogowego, kursu ratowników medycznych, kursu dla dowódców, kursu z zakresu ratownictwa lotniczego – współpracy ze służbami lotniczymi – po bardziej prozaiczne kursy łączności, kurs na kierowcę, obsługi motopompy itp.

- W którym momencie odkrył pan u siebie zdolności do uczenia kandydatów na strażaków?

Przede mną szkoleniem młodzieży zajmował się mój ojciec, więc najpierw kilka lat podpatrywałem jego metody wychowawcze w różnych sytuacjach. On mi potem podpowiadał, jak osiągać najlepsze rezultaty. Szkoleniem samodzielnie zajmuję się od 5 lat. Przyszło mi działać w dość trudnych czasach, kiedy trzeba dzieciom stworzyć alternatywę dla siedzenia przed komputerem. Poza rozrywkami przed komputerem, dzieci w dzisiejszych czasach są bardzo zajęte, wiele z nich bierze udział w zajęciach pozaszkolnych, są członkami GOK-u, zawodnikami Zawiszy, biorą udział w zajęciach na basenie i wielu innych dodatkowych aktywnościach. Niektóre jednostki OSP już mają problemy z rekrutacją młodego narybku. W OSP w Kalinie jest nieźle pod tym względem - mamy ponad dwudziestkę dziewczyn i chłopców w wieku 12-16 lat w młodzieżowej drużynie.

- Czy obserwuje pan spadek kondycji fizycznej u dzieci, które unikają często wuefu i zamiast piłki po szkole, wybierają zdecydowanie telewizję i gry komputerowe?

Sytuacja może nie jest dramatyczna, ale poziom sprawności w obrębie jednego rocznika bywa różny, więc rzeczywiście muszę dostosowywać ćwiczenia do możliwości fizycznych dzieci. Wachlarz ćwiczeń ogólnorozwojowych jest na szczęście bogaty: od biegów, skłonów, pajacyków po przysiady i pompki. Jest zawsze grupka, której członków rozpiera energia, nawet pod koniec ćwiczeń mają wciąż siłę na wygłupy. Właściwym ujściem dla tej energii może być dodatkowe kółko dookoła boiska i seria przysiadów.

- W akcji zastęp musi działać sprawnie jak palce jednej ręki. Czy są jakieś uniwersalne metody nauczenia dyscypliny naprawdę małych chłopców po 12-13 lat? Przecież zbyt surowe podejście do dyscypliny może ich zniechęcić do pożarnictwa?

Największym sukcesem jest doprowadzenie do sytuacji, kiedy pojawia się samodyscyplina. Jeśli koledzy skarcą za wygłup to jest to tak samo wychowawcze, gdybym ja zareagował. Kiedy polecam wykonać nadprogramowe, trudniejsze  ćwiczenia to nie należy tego traktować jako kary. Nikomu nie dzieje się krzywda. To w dłuższej perspektywie czasowej prowadzi do osiągnięcia lepszych rezultatów na ćwiczeniach, a przede wszystkim później na zawodach na różnym szczeblu.

- Czy w dzisiejszych realiach, gdy coraz trudniej pozyskać dzieci i młodzież do przeszkolenia - jest pan w stanie wystawić drużynę w OSP Kalino, która osiągnie sukces w zawodach?

Podkreślę, że w Kalinie akurat są najmniejsze kłopoty z rekrutacją najmłodszych ochotników. Oczywiście, że jeszcze niedawno chętnych wystarczało do wystawienia trzech drużyn 10-sobowych. Dziś mam grupę 23-soobową, więc dwie drużyny i nawet małą rezerwę. Oczywiście, że do każdych zawodów przystępujemy ze świadomością, że musimy wygrać… Wiele zależy od przygotowania. Normalnie spotykamy się na kilka godzin raz na dwa miesiące. Przed zawodami następuje prawdziwa mobilizacja: przez miesiąc ćwiczymy codziennie przez 2-4 godziny.

Rozmawiał: Włodzimierz Kupisz

Fot. Dariusz Wankiewicz, OSP Rzgów

Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
=
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
=