Malinowy Sen skusił nawet Miss Polski

Tomasz Niciński prowadzący cukiernię Nita w Rzgowie wrócił z łódzkich XII Międzynarodowych Targów Żywności Ekologicznej i Naturalnej Natura Food z  Perłą - certyfikatem naturalnego produktu regionalnego. Perła została przyznana za minitartę owocową Tomasza Nicińskiego w konkursie na najlepszy polski regionalny produkt żywnościowy.
Co Pańska firma pokazała na targach w hali Expo?
Były to m.in. minirożki Malinowy Sen. Wygląd tych ciastek i ich nazwa wystarczyły, żeby skusiła się na degustację Karolina Bielawska – Miss Polski. Pani Karolina wchodziła w skład jury oceniającego ekologiczne przysmaki razem z Grzegorzem Schreiberem - marszałkiem województwa łódzkiego. Członkowie komisji oceniającej na każdym stoisku nie tylko kosztowali wyroby, ale również wypytywali o receptury, tradycje każdej firmy i inne ciekawostki o producentach i ich produktach.
Obok minirożków z ciasta francuskiego, delikatnie listkującego, ręcznie wykonanego, rozpływającego się w ustach pokazaliśmy tradycyjne wypieki od ciasta drożdżowego, sernika krakowskiego po jabłecznik na cieście kruchym oraz makowiec.

Jak dużą cukiernią jest Nita?
Jesteśmy małą firmą rodzinną w której działam z mamą Krystyną i jedną ekspedientką – Magdą spoza rodziny. Działamy w dwóch miejscach – od 15 lat zakład cukierniczy i 30-metrowy sklep działają w centrum Rzgowa a, 40-metrową cukiernię otworzyłem w hali „Ptak Moda”. Od listopada przybędzie jeszcze jedna pracownica – Karolina. W obu cukierniach można napić się kawy z ekspresu. Napar powstaje z ziaren mielonych na bieżąco na miejscu. Nie przewiduję dużego rozwoju produkcji, bo masowość odbija się na jakości. To ma być zawsze ręczna produkcji z sezonowych owoców, mąki o odpowiedniej zawartości glutenu, której nie kupi się w sklepie. Podstawa to świeże mleko i świeże jaja. Do wyrobów używam wieloowocowej marmolady od jednego, sprawdzonego producenta. Znam bardzo dobrze jej skład. Pod żadnym pozorem nie używałbym dostępnej na rynku marmolady o 2-letnim terminie przydatności do spożycia.

Długie są tradycje cukierni?
To już czterdzieści lat mija, odkąd rodzice stworzyli cukiernię. Ja mam 28 lat, jestem czeladnikiem cukiernictwa, skończyłem łódzka szkołę gastronomiczną z tytułem technika żywienia. Kiedy słyszę pytanie o to, ile mam lat doświadczenia odpowiadam bez zająknięcia, że dwadzieścia. Tyle bowiem czasu podpatrywałem przy pracy rodziców: Krystynę i Jana. Samodzielną firmę założyłem w styczniu 2017 r.

Korzysta Pan z bardzo starych, niepublikowanych receptur?
Tak, ale zmodyfikowanych jednak z duchem czasu. Przecież nigdzie nie kupię mąki ani margaryny, które były w użyciu przed wiekiem. Asortyment moich naturalnych wyrobów dyktuje sezon na poszczególne owoce. Choć przez cały rok są łatwo dostępne mrożone owoce, bułki z jagodami czekają na wysyp świeżych jagód, bułki truskawkowe na wysyp truskawek, czekam cierpliwie na pojawienie się na plantacjach rabarbaru,  borówek, malin i śliwek. Taka jest filozofia wytwarzania  zdrowych produktów.

Jaki jest Pański stosunek do cukru?
Mózg odżywia się cukrem. Nie można go tego pozbawić, ale stosować trzeba z umiarem.

Na odcinku 150 metrów naliczyłem cztery cukiernie. Jak można działać w warunkach takiej konkurencji?
Chyba pan nie policzył warzywniaków, które też oferują ciastka... Ekologiczny, smaczny wyrób, w gablocie często jeszcze ciepły, ponad 15 lat walki o klienta w tym konkretnym miejscu, do którego się przyzwyczaił to wszystko złożyło się na sukces. W zakładzie ciastkarskim pracuję od zmierzchu do świtu, ale często też staję za ladą w cukierni, mielę i parzę kawę klientom, pytam co w ich domach i chętnie dzielę się też opowieściami o swojej rodzinie. Tak tworzą się nierozerwalne więzi. Mnie nie stać na reklamę jak dużych konkurentów. Opinia o moich wyrobach jest zwyczajnie przekazywana z ust do ust.

Czy to prawda, że kiedy Państwa córka Róża miała przyjść na świat dwa miesiące temu to Pan zagniatał ciasto?
Była sobota, rzeczywiście ubijałem ciasto, kiedy moja żona Aneta kategorycznie zdecydowała, że najwyższy czas jechać do szpitala. Zdążyliśmy niemal w ostatniej chwili.

Jakie jest największe marzenie?
Chciałbym zdążyć przystąpić do egzaminu na mistrza cukiernictwa, chcę wygrać  z czasem, bo rzemiosłu grozi wyginięcie. W cechach coraz mniej ludzi uczy się rzemiosła cukierniczego.

Tekst i fot. Włodzimierz Kupisz
Proszę określić gdzie leży problem:
Proszę wpisać wynik dodawania:
=
Link
Proszę wpisać wynik dodawania:
=